Administrator
xxx
Offline
Gryffindor
Alice postanowiła przyjść w odludne miejsce i posiedzieć w samotności.
Usiadła na balkonie wieży i spuściła chude nogi w dół.
- Dobrze, ze nie mam lęku wysokości, inaczej bym się osrała ze strachu - powiedziała do siebie, wyciągając z torby sok dyniowy i paczkę magicznych żelek.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Nowy użytkownik
Alice Mary Black napisał:
Alice postanowiła przyjść w odludne miejsce i posiedzieć w samotności.
Usiadła na balkonie wieży i spuściła chude nogi w dół.
- Dobrze, ze nie mam lęku wysokości, inaczej bym się osrała ze strachu - powiedziała do siebie, wyciągając z torby sok dyniowy i paczkę magicznych żelek.
- Nie masz lęku wysokości? A nie boisz się, że spadniesz?-spytał Nathan siadając obok niej.
Odludne miejsce i samotność, ah Alice w jakim ty świecie żyjesz? Nie ma tu takich miejsc.
You live your life,
You go day by day like nothing can go wrong
Then scars are made, they're changing the game
You learn to play it hard.
Offline
Gryffindor
Nathan Brown napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice postanowiła przyjść w odludne miejsce i posiedzieć w samotności.
Usiadła na balkonie wieży i spuściła chude nogi w dół.
- Dobrze, ze nie mam lęku wysokości, inaczej bym się osrała ze strachu - powiedziała do siebie, wyciągając z torby sok dyniowy i paczkę magicznych żelek.- Nie masz lęku wysokości? A nie boisz się, że spadniesz?-spytał Nathan siadając obok niej.
Odludne miejsce i samotność, ah Alice w jakim ty świecie żyjesz? Nie ma tu takich miejsc.
- Myślałam, że nikogo tu nie ma, bardzo cicho się poruszasz - powiedziała, uśmiechając się tajemniczo. Ten brązowy wydawał się całkiem spoko. - Nie, nie boję się wysokości - dodała.
Wyciągnęła ku niemu paczkę żelek-glizd, które ruszały się spazmatycznie. Ah, jak romantycznie. Zaraz zjebią się z tej wieży, połączeni na zawsze miłością do żelek.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Nowy użytkownik
Alice Mary Black napisał:
Nathan Brown napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice postanowiła przyjść w odludne miejsce i posiedzieć w samotności.
Usiadła na balkonie wieży i spuściła chude nogi w dół.
- Dobrze, ze nie mam lęku wysokości, inaczej bym się osrała ze strachu - powiedziała do siebie, wyciągając z torby sok dyniowy i paczkę magicznych żelek.- Nie masz lęku wysokości? A nie boisz się, że spadniesz?-spytał Nathan siadając obok niej.
Odludne miejsce i samotność, ah Alice w jakim ty świecie żyjesz? Nie ma tu takich miejsc.- Myślałam, że nikogo tu nie ma, bardzo cicho się poruszasz - powiedziała, uśmiechając się tajemniczo. Ten brązowy wydawał się całkiem spoko. - Nie, nie boję się wysokości - dodała.
Wyciągnęła ku niemu paczkę żelek-glizd, które ruszały się spazmatycznie. Ah, jak romantycznie. Zaraz zjebią się z tej wieży, połączeni na zawsze miłością do żelek.
Cóż, śmierć w w wyniku upadku z wieży to naprawdę jeden z najlepszych rodzajów śmierci. Poza tym wszyscy kochają żelki, co za bezduszny człowiek nie lubi? No właśnie, chyba jedynie jakiś opętany człek. O powinnam kupić żelki do kawy. Bomba kaloryczna = śmierć. A to najlepsza śmierć, lepsza niż upadek z wierzy. Wyciągnął rękę i wziął jednego żelka, magiczne żelki muszą być dobre. Ciekawe jak smakuje magiczna kawa z lodami?
- Dzięki....-powiedział. - Zawsze ktoś może cię stąd zrzucić.
You live your life,
You go day by day like nothing can go wrong
Then scars are made, they're changing the game
You learn to play it hard.
Offline
Gryffindor
Nathan Brown napisał:
Alice Mary Black napisał:
Nathan Brown napisał:
- Nie masz lęku wysokości? A nie boisz się, że spadniesz?-spytał Nathan siadając obok niej.
Odludne miejsce i samotność, ah Alice w jakim ty świecie żyjesz? Nie ma tu takich miejsc.- Myślałam, że nikogo tu nie ma, bardzo cicho się poruszasz - powiedziała, uśmiechając się tajemniczo. Ten brązowy wydawał się całkiem spoko. - Nie, nie boję się wysokości - dodała.
Wyciągnęła ku niemu paczkę żelek-glizd, które ruszały się spazmatycznie. Ah, jak romantycznie. Zaraz zjebią się z tej wieży, połączeni na zawsze miłością do żelek.Cóż, śmierć w w wyniku upadku z wieży to naprawdę jeden z najlepszych rodzajów śmierci. Poza tym wszyscy kochają żelki, co za bezduszny człowiek nie lubi? No właśnie, chyba jedynie jakiś opętany człek. O powinnam kupić żelki do kawy. Bomba kaloryczna = śmierć. A to najlepsza śmierć, lepsza niż upadek z wierzy. Wyciągnął rękę i wziął jednego żelka, magiczne żelki muszą być dobre. Ciekawe jak smakuje magiczna kawa z lodami?
- Dzięki....-powiedział. - Zawsze ktoś może cię stąd zrzucić.
- Na przykład kto? spytała, marszcząc brwi.
Co jak ten brązowy był jakimś psychopatą? Zgwałci ją na tej wieży i potem bęc, Alice leży na dziedzińcu.
Co do kawy, uwielbiam, i proszę Wiki, zrób mi jedną. A żeli, żelki owszem, każdy lubi. Tak jak te dodatkowe poematy, pozbawione do reszty znaków interpunkcyjnych,ale i tak to kocham.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Administrator
I wtedy na wierzę ktoś wszedł. Co prawda stał za ścianą i nie widział naszych uroczych gołąbeczków ale KTOŚ TAM JEST.
I tym kimś jest sam dyrektor z stanowczo za dużą liczbą imion oraz nauczycielka transmutacji nie, nie Minewra. Ona umarła..
- Ale panie dyrektorze! Jeśli dzieci mugoli znowu zaczną ginąć, tym razem nie pozbędziemy się tak łatwo odpowiedzialności.
- Cóż... wiem o tym, ale niestety fakty są takie, że prawdopodobnie ktoś otworzył Komnatę oraz całe zło, które było w niej zamknięte.
Offline
Gryffindor
Alice zamarła. Otworzyła usta ze zdziwienia i pociągnęła chłopaka w róg balkonu, aby nie zostali przyłapani.
- Co za krępująca sytuacja - pomyślała. - Nawet nie próbuj drgnąć, do póki nie pójdą - szepnęła.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Nowy użytkownik
Alice Mary Black napisał:
Alice zamarła. Otworzyła usta ze zdziwienia i pociągnęła chłopaka w róg balkonu, aby nie zostali przyłapani.
- Co za krępująca sytuacja - pomyślała. - Nawet nie próbuj drgnąć, do póki nie pójdą - szepnęła.
Ej, na takiego głupiego to chyba nie wygląda...
I nauczyciele po chwili poszli, bo Albus WCALE nie ma romansu z młodszą o jakieś 40 lat nauczycielką. To wcale nie jest genialny temat dla plotkary. Wcale.
- O czym oni mówili?
You live your life,
You go day by day like nothing can go wrong
Then scars are made, they're changing the game
You learn to play it hard.
Offline
Gryffindor
Nathan Brown napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice zamarła. Otworzyła usta ze zdziwienia i pociągnęła chłopaka w róg balkonu, aby nie zostali przyłapani.
- Co za krępująca sytuacja - pomyślała. - Nawet nie próbuj drgnąć, do póki nie pójdą - szepnęła.Ej, na takiego głupiego to chyba nie wygląda...
I nauczyciele po chwili poszli, bo Albus WCALE nie ma romansu z młodszą o jakieś 40 lat nauczycielką. To wcale nie jest genialny temat dla plotkary. Wcale.
- O czym oni mówili?
- Nie wiesz o potworze z Komnaty? - zdziwiła się.
Odsunęła się od chłopaka, bo zakłócał jej przestrzeń.
- Dawno temu ktoś otworzył komnatę, wtedy coś mordowało wszystkie szlamy - wzdrygnęła się.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Gryffindor
Alice Mary Black napisał:
Nathan Brown napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice zamarła. Otworzyła usta ze zdziwienia i pociągnęła chłopaka w róg balkonu, aby nie zostali przyłapani.
- Co za krępująca sytuacja - pomyślała. - Nawet nie próbuj drgnąć, do póki nie pójdą - szepnęła.Ej, na takiego głupiego to chyba nie wygląda...
I nauczyciele po chwili poszli, bo Albus WCALE nie ma romansu z młodszą o jakieś 40 lat nauczycielką. To wcale nie jest genialny temat dla plotkary. Wcale.
- O czym oni mówili?- Nie wiesz o potworze z Komnaty? - zdziwiła się.
Odsunęła się od chłopaka, bo zakłócał jej przestrzeń.
- Dawno temu ktoś otworzył komnatę, wtedy coś mordowało wszystkie szlamy - wzdrygnęła się.
Nie zaloguję się na inne konto mam nadzieję, że to wystarczy.
- I takie coś jest w Hogwarcie?
Today's special moments are tomorrow's memories
Offline
Gryffindor
Ro przyszła sobie na wieżę, bo ona lubi tutaj posiedzieć (inteligentne zdanie, wiem). Uwielbia patrzeć na wszechobecne w tym miejscu widoki. Cisza, jaka zwykle tu panuje jest uspokajająca i to właśnie w tym miejscu można sobie posiedzieć i pomyśleć. Też pogadać z samym sobą, jeśli się lubi (a Julka lubi, ona nawet w makao sama ze sobą gra). No i można też poczytać i zjeść słodycze, jeśli się jest chamem i nie lubi z kimś dzielić. Tak. Wtedy możesz się sama opchać i nie dać innym. Super rozwiązanie.
Dziewczyna rozłożyła kocyk, który ze sobą wzięła i usiadła na nim, wyciągając książeczkę, słodycze i poduszeczkę. Nie. Nie zamierzała tu spać, nie jest idiotką! Jeszcze by jakiś karat ją przez to złapał i co wtedy?
Westchnęła, opierając się o pierzasty przedmiot i otworzyła książkę, którą położyła na kolanach. Wpatrzyła się w piękny krajobraz na tle pomarańczowego nieba. Cóż... za niedługo zajdzie słońce. Nie może tu zbyt długo posiedzieć.
Offline
Nowy użytkownik
Fred zawsze miał zajęcie. Naprawdę, on był taką rozrywkową personą, że jeśli nie z bratem to z kimkolwiek innym udawało mu się spędzać jakoś czas w sposób całkiem.. pożyteczny. Nawet jeśli ta pożyteczność to w jego oczach tworzenie i wypróbowywanie nowych dowcipów na niewinnych pierwszorocznych Puchonach. Fred był duszą towarzystwa, co było niezaprzeczalne, a więc w każde miejsce, w które dotarł, znajdował sobie osoby warte łislejowego czasu. Nawet na wieży astronomicznej, gdzie przyszedł z początkowym zamiarem odpalenia jednego magicznego papierosa (co za rebelia, patrząc na ich czasy), o czym rzecz jasna zapomniał tak szybko, jak ujrzał czerwonowłosą dziewczynę.
- Hej. Roberta? - Usiadł obok niej z typowym łislejowskim uśmiechem, który o dziwo potrafił robić tylko on i George oczywiście. Ale czy ktoś chociaż pamięta o George'u? Pff. Jeśli nie, to Fred właśnie miał zamiar go dziewczynie przypomnieć.
Offline
Gryffindor
Fred Weasley napisał:
Fred zawsze miał zajęcie. Naprawdę, on był taką rozrywkową personą, że jeśli nie z bratem to z kimkolwiek innym udawało mu się spędzać jakoś czas w sposób całkiem.. pożyteczny. Nawet jeśli ta pożyteczność to w jego oczach tworzenie i wypróbowywanie nowych dowcipów na niewinnych pierwszorocznych Puchonach. Fred był duszą towarzystwa, co było niezaprzeczalne, a więc w każde miejsce, w które dotarł, znajdował sobie osoby warte łislejowego czasu. Nawet na wieży astronomicznej, gdzie przyszedł z początkowym zamiarem odpalenia jednego magicznego papierosa (co za rebelia, patrząc na ich czasy), o czym rzecz jasna zapomniał tak szybko, jak ujrzał czerwonowłosą dziewczynę.
- Hej. Roberta? - Usiadł obok niej z typowym łislejowskim uśmiechem, który o dziwo potrafił robić tylko on i George oczywiście. Ale czy ktoś chociaż pamięta o George'u? Pff. Jeśli nie, to Fred właśnie miał zamiar go dziewczynie przypomnieć.
Dziewczyna podskoczyła, słysząc swoje imię, bo kto się tak po cichu podkrada i mówi czyjeś imię?! A GDYBY TAK SPADŁA?! No dobra, nie ma szans, żeby spadła (no chyba, żeby chciała, a raczej nie chce. Przynajmniej nie teraz). Szczerze, to nawet gdyby chłopak był głośniej, niż był, to i tak by się wystraszyła, bo przecież była zajęta swoimi myślami, jak to zwykle ona.
- Hej - powiedziała, przekrzywiając głowę i zastanawiając się, który to z bliźniaków jest. No przykro mi, ale jeszcze nie potrafi ich rozróżnić (a przecież ich własna matka także nie potrafi).- Fred czy George? - zapytała, przymrużając oczy.- Nie podpowiadaj, sama zgadnę - dodała po chwili i przyjrzała mu się.- Fred?
Offline
Nowy użytkownik
Roberta Jones napisał:
Dziewczyna podskoczyła, słysząc swoje imię, bo kto się tak po cichu podkrada i mówi czyjeś imię?! A GDYBY TAK SPADŁA?! No dobra, nie ma szans, żeby spadła (no chyba, żeby chciała, a raczej nie chce. Przynajmniej nie teraz). Szczerze, to nawet gdyby chłopak był głośniej, niż był, to i tak by się wystraszyła, bo przecież była zajęta swoimi myślami, jak to zwykle ona.
- Hej - powiedziała, przekrzywiając głowę i zastanawiając się, który to z bliźniaków jest. No przykro mi, ale jeszcze nie potrafi ich rozróżnić (a przecież ich własna matka także nie potrafi).- Fred czy George? - zapytała, przymrużając oczy.- Nie podpowiadaj, sama zgadnę - dodała po chwili i przyjrzała mu się.- Fred?
Ciekawe po czym bliźniaków było można poznać. Naprawdę, z wyglądu było to (praktycznie) niemożliwe, za to jeśli chodzi o zachowanie, posiadali parę cech, które ich dzieliły. Ale teraz tylko się przywitał, więc biedny Fred nie miał pojęcia czemu Roberta wiedziała, że on to on! Znaczy okej, ponoć zgadywała. Ale coś musiało o tym przesądzić. Najpewniej.
W każdym razie, nie pokazując ani krzty zdezorientowania (uznał to za szczęśliwy traf), nie przestawał się uśmiechać, choć teraz trochę słabiej, by wczuć się w rolę i zrozpaczonym głosem wykrzyknął:
- Kurczę, zawsze nas mylą! Niestety, George. Ale zapewniam cię, że nie masz się czym martwić - jestem tak samo zabawny i błyskotliwy jak mój bliźniak. W końcu sama widzisz - bliźniak. - Mrugnął do Roberty zakańczając wypowiedź.
Offline